W sprawie dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym (w tym tzw. prawach pokrewnych dla wydawców) biliśmy na alarm już kilkakrotnie, ale ponieważ rzecz rozgrywała się gdzieś w czeluściach rządowych ministerstw (głównie kultury), to niewiele wskóraliśmy. Niby wszyscy rozumieli, niby się zgadzali, a i tak kolejne departamenty wyrzucały z siebie instrukcje zgodne z interesami wielkich koncernów medialnych, w tym zwłaszcza niemieckich, w tym działających w Polsce.
http://wpolityce.pl/polityka/401893-ta-sprawa-to-podwojna-polityczna-bomba-atomowa