Notka niedzielna, czyli o elicie

eska - ludzie myślcie, to nie boli....

Statystyki bloga:
Wizyty: 94935
Liczba postów: 67
Liczba komentarzy: 626

Notka niedzielna, czyli o elicie


Zostałam zaproszona na miłe spotkanie, starzy znajomi jeszcze z ogólniaka. Trzy pary, trzy życiorysy i miejsce, które odegra ważną rolę.

Para pierwsza – od lat 70-tych w Niemczech, po prostu zwiali z PRL. Mając dobre zawody pracowali ciężko i trzeba przyznać, że powodzi im się znakomicie. Prywatna firma, oni ustawieni, dzieci ustawione, na emeryturę chcą wrócić do Polski – dlaczego? Bo w Niemczech, mimo naturalizacji, elitarnych zawodów, kupy forsy, gry w golfa w drogich klubach itp. są nadal Wasserpolack. A teraz jeszcze ci imigranci.... Starają się nie mówić o polityce, choć widać, że nasza obecna władza ich ciut zawstydza, bo taka jakaś prowincjonalna....
Druga para – klasyczna postkomuna, przodek prokurator PRL z czasów powojennych. Oczywiście beneficjenci i za PRL i za III RP. Dzieci ustawione, oni też nie biedni. O obecnej władzy wyrażają się z najwyższą pogardą, wręcz plują (na Trumpa też), choć zmiana władzy w Polsce w niczym im nie zaszkodziła, niczego nie odebrała i nie odbierze, bo drobne uwłaszczenia na państwowym w latach 90-tych to już prehistoria.
Wreszcie trzecia para, czyli my – antykomuniści genetyczni, ze wszystkimi tego konsekwencjami w życiorysach, wyrzucani, poniewierani przez lata.

A teraz miejsce – najbardziej elitarna knajpa w mieście, znana z tego, że bywa tam nawet niejaki Twardoch Szczepan, czyli crême de la crême miejscowej elitki.
Dygresja – otóż oboje z mężem lubimy dobre jedzenie. W biednych latach PRL potrafiliśmy autostopem jechać na pyszny barszczyk do Żywca albo na kwaśnicę do Jeleśni. Dzisiaj mamy rozeznane wszystkie knajpki w promieniu godzinnego dojazdu, także czeskie, choć muszę przyznać, że takich przepiórek, jak u mnie w Rudach, to nigdzie nie zjesz, drogi Czytelniku.

Siedzimy więc sobie w tej elitarnej knajpie, zamawiamy jedzenie....
Zwykle w nowym miejscu najpierw próbuję przystawek i sałat – jeśli są dobre, zamawiam poważne danie, jeśli nie – wolę nie ryzykować. Zamówiłam - miało być carpaccio z wędzonej kaczki, smakowało jak przeceniona szynka z Biedronki. Posypane rukolą bez żadnego dressingu, za to  dwie truskawki i krople sosu ostrygowego – też pewnie z Biedronki. W tej sytuacji pominęłam danie właściwe, ale postanowiłam zjeść deser – tartę owocową, tego już właściwie nie można zepsuć. Otóż błąd,  moi drodzy – można, czegoś tak okropnego nie próbowałam chyba nigdy w życiu!

No i siedzimy tak, podjadamy, pijemy okropnie drogie wino (w Biedronce do kupienia za 20 % ceny), a ja grzebię w talerzu i do wina dolewam wodę (wszak nawet starożytni Rzymianie tak pijali). I wyraźnie psuję zabawę, choć oczywiście dopiero po czasie to do mnie dociera. Elitarne jedzenie mi nie smakuje, elitarne wino psuję wodą i kompletnie mnie nie rusza, że obok popijają wino jacyś zagraniczni goście. Do tego jeszcze z entuzjazmem opowiadam o nowej książce, którą przygotowuję. I taki dialog:
- Tobie się chce jeszcze pracować?
- Przecież ja już nie pracuję.
- Ale piszesz książkę!
- Przecież robię to dla przyjemności, kasy na tym nie zarobię, jeszcze pewnie dopłacę...

I nagle robi mi się głupio. Dociera do mnie, że to okropnie niesprawiedliwe w oczach moich znajomych – nie uciekłam z PRL, nie współpracowałam z komuną, obrywałam wiele razy, w III RP też, a przecież nieźle mi się musi powodzić, skoro piszę sobie książkę z zamiarem wydania własnym sumptem – i tak właśnie jest!
Tym samym unieważniam ich życiorysy, tłumaczone koniecznościami, PRL-em itp., przekreślam tzw. „trudne wybory”, zupełnie bez kompleksów stwierdzam, że jedzenie w elitarnej knajpie jest totalnie do kitu i w ogóle mam luz, także finansowy. No i popieram obecną władzę – a to już kompletnie nie pasuje do obrazka!

Popołudnie było bardzo miłe, nie pokłóciliśmy się o politykę, bo zbyt długo się znamy i zbyt wiele fajnych wspomnień z młodości nas łączy – niemniej dysonans poznawczy moich przyjaciół z dzieciństwa był bardzo wyraźny.....

A jedzenie w ulubionej knajpie pana Twardocha jest fatalne, taka prawda...
 

eska / 28, maja, 2017


Komentarze

Wolna Irlandia
Przeciez młoda kapusta już jest do kupienia, właśnie zrobiłam pyszny chłodnik na jej bazie :)

eska / 28, maja, 2017 18:39:52

Informujemy, iż korzystamy z informacji zawartych w plikach cookies. Użytkownik może kontrolować pliki cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies