Białoruś - gdy prowokacja uda się za dobrze

Witajcie!!!

Statystyki bloga:
Wizyty: 792052
Liczba postów: 774
Liczba komentarzy: 141

Białoruś - gdy prowokacja uda się za dobrze


  

 Muszę niestety przerwać mój urlop od blogowania i napisać kilka słów o tym, co dzieje się na Białorusi.  Jak wszyscy wiemy, w niedzielę, 9 sierpnia odbyły sie tam wybory prezydenckie.  Władze Białorusi natychmiast ogłosiły, że Łukaszenka, czyli urzędujący od 26 lat dyktator uzyskał 80% głosów, a pani Swietłana Cichanouska - tylko niecałe 10%.  Wtedy ludzie wyszli na ulicę oskarżając dyktatora o fałszerstwo.  Na ulice białoruskich miast wyszło kilkadziesiąt tysięcy, głównie młodych ludzi.  Łukaszenko wysłał przeciw nim OMON [ichnie ZOMO].  Przystąpiło ono do brutalnej pacyfikacji.

  Cała sprawa wyglądała na prowokację ze strony rosyjskich służb.  Zdaniem wielu - Rosja pragnęła osłabić pozycję Łukaszenki i ukarać go za flirt z Zachodem.  Sądziła zapewne, że tak jak przy poprzednich takich okazjach, Łukaszenka szybko stłumi protesty, ale zaszkodzą one jego reputacji.  Bloger Integrator napisał przedwczoraj [11.08.2020] {TUTAJ(link is external)}:

  "Trwają więc potyczki na ulicach Mińska, Europa apeluje  o powtórne liczenie głosów i tylko Putin zaciera ręce, że mu tak ładnie wyszedł kopniak, który wymierzył Łukaszence.".

  Wszystko wskazuje na to, że dziś Putin nie ma się już z czego cieszyć.  Opisał to Marek Budzisz {TUTAJ(link is external)}:

  "Tak i teraz Moskwa nie ma relacji z rodzącą się białoruską elitą polityczną, a zdaniem publicysty powinna choć podjąć próby jej budowy. W przeciwnym razie ryzykuje powtórzenie „scenariusza ukraińskiego”, czyli całkowitej utraty wpływów niczego w zamian nie uzyskując, bo krnąbrny Łukaszenka tak jak wcześniej szantażując Moskwę tym, że „Białoruś odpłynie na Zachód”, tak teraz będzie uprawiał podobna politykę, tylko, że źródło obaw się zmieni i będzie nim perspektywa „eksportu kolorowej rewolucji do Rosji”. I tak i tak Moskwa niewiele zyska sporo ryzykując. Innymi słowy, Łukaszenka to problem.". 

  Stalo się bowiem coś nieoczekiwanego.  Białorusini nie przestraszyli się represji.  Rozwścieczyły ich one i obudziły drzemiącego ducha narodowego.  Demonstracje odbywają się pod biało-czerwono-białymi flagami z Pogonią.  W ciągu trzech dni OMON aresztował 6 tysięcy osób.  Milicyjne bojówki biegają po miastach i biją wszystkich, którzy staną im na drodze.  Protesty się jednak rozszerzają.  Dziś przyłączyli się do nich robotnicy z dużych zakładów pracy {TUTAJ(link is external)}.  Białoruskie MSW przyznało, że różne demonstracje miały miejsce w 33 miejscowościach.  Łukaszenka wyłączył na trzy dni Internet w całym kraju.  Nic mu to jednak nie pomogło.  Wczoraj włączył go znowu i wydarzenia na Białorusi stały się powszechnie znane na całym świecie.  Polecam artykuł Mashy Gessen z "New Yorker" {TUTAJ(link is external)}.

  Protesty trwają już pięć dni.  Nikt nie jest w stanie przewidzieć, czym się skończą.  Łukaszenka zdołał przekonać absolutnie wszystkich, że przegrał niedzielne wybory.  Nie sądzę, by było to prawdą.  Prawdopodobnie przegrał je w Mińsku, ale nie na białoruskiej prowincji, która decyduje o wyniku.  Teraz jednak nawet uczciwe ujawnienie prawdziwego ich wyniku nic by Łukaszence nie dało.  Pozostało mu już tylko wysłanie wojska przeciw ludziom i naprawdę krwawe represje albo odejście z urzędu.  Tę sytuację zawdzięcza własnej głupocie.

elig / 13, sierpnia, 2020


Informujemy, iż korzystamy z informacji zawartych w plikach cookies. Użytkownik może kontrolować pliki cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies