Jądra atomowe nigdy nie oszukują

Prawda jest najważniejsza

Statystyki bloga:
Wizyty: 34726
Liczba postów: 27
Liczba komentarzy: 174

Jądra atomowe nigdy nie oszukują


Po wielu latach prowadzenia badań naukowych czuję się kimś uprzywilejowanym, że mogę wciąż uczestniczyć w procesie odkrywania drobnych prawd, które pogłębiają naszą wiedzę o jądrach atomowych i wiele z nich pozostanie trwałym elementem dalszego rozwoju tej dziedziny nauki. To jest wprost niesamowite, że potrafimy tak przeprowadzić eksperyment, by zmusić jądro do ujawnienia zjawisk, które zaplanowaliśmy zbadać, a następnie ująć je w liczbowe wyniki, które w granicach starannie oszacowanych niepewności są w pełni ścisłe i prawdziwe. Jądro atomowe przekazuje nam te prawdy wysyłając sygnały, które rejestrujemy w odpowiednim układzie detekcji i jednego możemy być pewni – jądra nie oszukują, nie wysyłają żadnych fałszywych sygnałów, niektórymi z nich możemy być zaskoczeni, ale musimy je także przyjąć jako sygnały prawdziwe i próbować je zrozumieć.

Dlatego w naukach ścisłych wiarygodność badacza, lub grupy badawczej jest prosta do ustalenia. Wyniki badań muszą być całkowicie zgodne ze sobą, niezależnie od tego, czy zostały przeprowadzone w amerykańskim, włoskim, czy francuskim laboratorium, a konkurencja różnych grup gwarantuje, że wyniki będą sprawdzone i mogą być zakwestionowane. Każdy badacz niesie ze swoim nazwiskiem historię z przeszłości i buduje własną wiarygodność. Błędy są rzeczą ludzką, a mogą się też pojawić jako wynik trudnego do przewidzenia i uwzględnienia efektu, który dopiero w przyszłości będzie zbadany, więc korekta jest rzeczą naturalną, a błąd może być usprawiedliwiony. Jednak suma takich przypadków wyznacza wiarygodność, którą każdy naukowiec szczególnie sobie ceni. Jest charakterystyczne, że młodzi naukowcy mają często taki zapał do odkryć, że bywają mniej ostrożni w publikacji wyników, a starsi wręcz odwrotnie, wielokrotnie sprawdzają wynik, by nie narazić się na obniżenie swej z trudem wypracowanej przez lata wiarygodności.

 

Może dlatego sytuacja z sondażami opinii publicznej jest dla mnie tak irytująca, że nie potrafię uniknąć zestawienia jej z rygoryzmem obowiązującym w mojej pracy zawodowej. Doskonale wiem, że mamy tutaj do czynienia z całkowicie innym rodzajem badań, w którym trzeba sporo wyobraźni, by wprowadzić zabezpieczenia pozwalające na ustalenie faktów zbliżonych do prawdy. Subiektywizm ankietera musi być zminimalizowany, a ankietowani muszą być traktowani tak, by ograniczyć wpływ wszelkich czynników zakłócających prawdę, którą chce się wydobyć z obiektów badań tak specyficznie wrażliwych na różne bodźce. Jednak na końcu i tak mamy wyniki podane w postaci liczb, a obowiązkiem socjologów jest zadbanie, by były to liczby wiarygodne, mimo że wiedzą jak trudno będzie je sprawdzić.  Jedynie wybory są sprawdzianem sondaży dotyczących poparcia dla partii politycznych, ale to dotyczy rzadkich okresów wyborczych, gdy pracownie sondażowe z przymusu stają się bardziej wrażliwe na prawdę. W okresie między wyborami wyniki podawane przez konkurencyjne firmy sondażowe powinny być namiastką takiego sprawdzianu. Powinny, ale nie muszą, bo nie ma żadnej gwarancji, że konkurenci nie działają w porozumieniu, albo nie są sterowani z jednego ośrodka.

Mamy teraz cały ten galimatias z wynikami sondaży, w których kilka pracowni pokazuje skokowy spadek notowań PiS i wzrost notowań PO. Pojawiło się wiele tekstów i komentarzy przyjmujących tę nagłą zmianę notowań jako fakt prawdziwy, bo potwierdzony przez podobno konkurencyjne wobec siebie pracownie. Niektórzy traktują te wyniki do tego stopnia poważnie, że tworzą pogłębione interpretacje wyjaśniające dlaczego się tak dzieje, a ci sprzyjający partii PiS starają się nawet podpowiadać co PiS ma zrobić, by ten trend zatrzymać i odwrócić. Dla mnie jest to prawdziwie irytująca postawa i dlatego nie spróbuję nawet polemizować, choć mam kilka obserwacji, które mógłbym zaproponować jako argumenty pozwalające kompletnie zignorować te nowe wyniki. Z gatunku żartobliwych można na przykład odnotować nadzwyczajny i całkowicie nienaturalny skok notowań SLD, który można by skojarzyć z rosnącą popularnością p. Magdaleny Ogórek w polskiej telewizji.

Moim zdaniem, te dzisiejsze wyniki sondażowe powstają jakoś bardzo podobnie do tych, które przywoływane są dzisiaj jako wyniki pracowni Homo-Homini dające kiedyś 19% partii Republikanie – Wipplera, choć można mieć pewność, że liczba ankietowanych, którzy mogli wtedy mieć wiedzę o istnieniu takiej partii nie przekraczała 5%. Zapewne siedział sobie rozparty w fotelu jakiś pan Duma, albo Pallade, ćmił cygaro i sączył drinka, gdy pracownik doniósł mu, że Wippler przyniósł 6 tysięcy i chce, by dla niego przeprowadzić badania sondażowe. Co robimy? No, badania są niepotrzebne, zaraz ci podyktuję wyniki, a Wipplerowi, dla jaj, damy ze 20%, w końcu coś mu się należy za te drobne, ale przecież nam potrzebne pieniądze.

CBOS parę lat temu był już doszczętnie skompromitowany, ale ostatnio zdaje się bardziej starannie podchodzić do swojej reputacji. Czekam więc, na wyniki CBOS, choć wiem, że jeśli podadzą 35% dla PiS i 18% dla PO, to też się znajdą tacy, którzy powiedzą, że także ta pracownia potwierdziła spadek dla PiS, choć jest on mniejszy. A potem znajdzie się kilka osób, które doradzą, by tego nie lekceważyć, bo w sumie jednak są to sygnały ostrzegawcze.

Myślę, że na temat sondaży już się nie wypowiem, ale wypowiedzi innych o wynikach sondaży zauważę i skrzętnie odnotuję.                    

              

Rafał Broda / 2, kwietnia, 2017


Komentarze

JacekB
" Dla mnie wzrost PO jest zasługą Nowoczesnej i tyle można wyczytać z procentów. " Różnice między nami to tylko drobne niuanse. W tym przypadku ja ten wzrost PO i spadek Nowoczesnej odbieram jako rezultat decyzji podjętej w zmowie przez różne pracownie sondażowe. Decyzja była, że trzeba trochę uporządkować strukturę opozycji. Był czas, że próbowali zastąpić skompromitowaną partię PO ofertą Nowoczesnej, ale Petru okazał się zbyt mało rozgarnięty. Jest więc teraz próba poskromienia Nowoczesnej, by główną siłę przypisać PO. Przy okazji próbują jeszcze, czy da się ruszyć trochę z SLD.  Jestem przekonany, że liczby są wyłacznie projekcją intencji właścicieli pracowni sondażowych i niczym więcej. Oczywiście te intencje są uruchomione sygnałami z wyższych kręgów wtajemniczenia. Mimo, że widzę wyraźnie mankamenty PiS, zwłaszcza w warstwie komunikacyjnej, poparcie dla dobrej zmiany utrzymuje się bardzo wysoko. Pozdrawiam.

Rafał Broda / 4, kwietnia, 2017 18:59:48

Informujemy, iż korzystamy z informacji zawartych w plikach cookies. Użytkownik może kontrolować pliki cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies