Afera KNF kontra sukcesy PiS

Witajcie!!!

Statystyki bloga:
Wizyty: 794014
Liczba postów: 774
Liczba komentarzy: 141

Afera KNF kontra sukcesy PiS


  

Wczoraj [13.11.2018]  "Gazeta Wyborcza" ujawniła, ze szef Komisji Nadzoru Finansowego, Marek Chrzanowski miał jakoby złożyć Leszkowi Czarneckiemu, miliarderowi, właścicielowi m.in. trzech banków, korupcyjną propozycję.  Czytamy {TUTAJ}:

  ""Bankier Leszek Czarnecki oskarża szefa KNF: 40 milionów złotych i nie będzie kłopotów" – aferę ujawnia wtorkowa „Gazeta Wyborcza”. Wyposażony w podsłuch miliarder poszedł na spotkanie z Markiem Chrzanowskim, szefem KNF. Ten miał zaoferować przychylność dla Getin Noble Banku w zamian z gigantyczną łapówkę. (...)
 "Mówiąc o powiązaniu wynagrodzenia radcy prawnego z wynikiem banku, Marek Chrzanowski wskazał Leszkowi Czarneckiemu na kartkę z napisem: 1 proc. (...) tym samym nie tylko wskazał osobę, którą w ramach jego oczekiwań Leszek Czarnecki ma zatrudnić przy obsłudze prawnej banku, lecz starał się narzucić ustalenie dla Grzegorza Kowalczyka prowizyjnego sposobu wynagradzania radcy, rażąco wygórowanego w odniesieniu do warunków rynkowych, gdyż 1 proc. skapitalizowanej wartości Geting Noble Banku to około 40 mln zł".
Z nagrań, którego stenogram Czarnecki przekazał przez pełnomocnika prokuraturze wynika, że Chrzanowski w zamian proponował: złagodzenie skutków finansowych zwiększenia tzw. stopy podwyższonego ryzyka (kosztowało to bank ok. 1 mld zł), życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji banków Czarneckiego, usunięcie z KNF Zdzisława Sokala, przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, bo jest on zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego przez państwo.".

  Wynikałoby stad, że Chrzanowski chciał załatwić bardzo dobrze płatną posadę w banku swemu protegowanemu, niejakiemu Grzegorzowi Kowalczykowi, radcy prawnemu z Częstochowy {TUTAJ}.  Ujawnienie tych informacji wywołało burzę, a Chrzanowski natychmiast złożył dymisję.  W całej tej sprawie istotne są jednak daty.  Rozmowa Chrzanowskiego z Czarneckim odbyła się w marcu 2018, a Czarnecki złożył doniesienie do prokuratury dopiero 7 listopada.  "GW" napisała o tym 13 listopada.  Widać więc, że czekano z tymi wiadomościami aż 8 miesięcy.  Dlaczego?

  Czekano po prostu na odpowiedni moment.  Nadszedł on, gdy PiS odniósł sukces w wyborach samorządowych, a "GW" postanowiła przyćmić jakoś triumf Marszu Niepodległości.  Uruchomiono więc Leszka Czarneckiego, który nie mógł się przecież sprzeciwić postkomunistycznym służbom - swoim dobroczyńcom [dla niego samego obecne zamieszanie wcale nie jest korzystne].  Bloger Ja z Gdyni pisze dziś:

  "Pikanterii i coś do przemyśleń dodaje fakt, że dobrych parę lat temu, analogiczną rozgrywkę z nagrywaniem, tajnym podsłuchem i równie długim przetrzymywaniem dowodów, wykonał ówczesny redaktor naczelny GieWu i ojciec chrzestny tej gazety, główny ideolog III RP, Adam Michnik. [chodzi o "lubczasopisma"].
Może nawet to on był autorem pomysłu na rozegranie afery KNF?
   Leszek Czarnecki i jego, przebywający w cieniu mocodawcy, mieli też swoje własne powody, by rozdmuchać gorącą aferę.
Gdy w 2008 Rzeczpospolita opublikowała artykuł o powiązaniach miliardera ze służbami specjalnymi PRLu, to z dnia na dzień notowania spółek Czarneckiego spadły o 10%. Obecnie również ABW, CBA i prokuratura węszą przy imperium tego człowieka – głównie to sprawa Idea Banku i powiązań z piramidą Getback. To są możliwe, miliardowe działania, może nawet przekręty i jeżeli jakoś nie zatrzyma się dochodzeń, to wspólnicy, jawni i ukryci, mogą ponieść ogromne straty, a może nawet skończyć zbankrutowani w więzieniu.
A wiadomo, że najlepszą obroną jest atak, więc właśnie mamy aferę KNF.
Przy okazji stuknięto młotem w jak zwykle nieprzygotowaną łepetynę PISu, dano poważne ostrzeżenie premierowi Morawieckiemu i ponownie przypomniano Polakom, kto tak na prawdę rządzi.
A 250 000 manifestujących Polaków – patriotów z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości, to wesoły, nadmuchiwany autobus – bo co nam zrobicie? A my możemy was poważnie uszkodzić.
Na zakończenie pragnę przypomnieć: te niedobite komunistyczne służby specjalne, cywilne i wojskowe, to nie centrum decyzyjne kreujące naszą rzeczywistość. To dosyć sprawny wykonawca, sowicie opłacany i od dziesięcioleci posłuszny i sprawdzony przez międzynarodowych mocodawców z Centrum.
Jakiego Centrum? Najważniejszego oczywiście." {TUTAJ}.

  Inny bloger, Ewaryst Fedorowicz, przytacza {TUTAJ} ciekawy fakt:

  "Otóż dziennikarz der Onetu, p. Kamil Dziubka tłitnął sobie tak:
"A jeśli prawdą jest to, że pan K. z GetBack ma całą biblioteczkę z nagraniami, to jazda bez trzymanki dopiero się rozpoczyna. (…) Miał zdeponować nagrania w Izraelu.".

  Jest to niewątpliwie - ostrzeżenie ze strony niemieckiego Onetu pod adresem obozu rządowego.

  Czytamy {TUTAJ}:

  ""Bankier Leszek Czarnecki oskarża szefa KNF: 40 milionów złotych i nie będzie kłopotów" – aferę ujawnia wtorkowa „Gazeta Wyborcza”. Wyposażony w podsłuch miliarder poszedł na spotkanie z Markiem Chrzanowskim, szefem KNF. Ten miał zaoferować przychylność dla Getin Noble Banku w zamian z gigantyczną łapówkę. (...)
 "Mówiąc o powiązaniu wynagrodzenia radcy prawnego z wynikiem banku, Marek Chrzanowski wskazał Leszkowi Czarneckiemu na kartkę z napisem: 1 proc. (...) tym samym nie tylko wskazał osobę, którą w ramach jego oczekiwań Leszek Czarnecki ma zatrudnić przy obsłudze prawnej banku, lecz starał się narzucić ustalenie dla Grzegorza Kowalczyka prowizyjnego sposobu wynagradzania radcy, rażąco wygórowanego w odniesieniu do warunków rynkowych, gdyż 1 proc. skapitalizowanej wartości Geting Noble Banku to około 40 mln zł".
Z nagrań, którego stenogram Czarnecki przekazał przez pełnomocnika prokuraturze wynika, że Chrzanowski w zamian proponował: złagodzenie skutków finansowych zwiększenia tzw. stopy podwyższonego ryzyka (kosztowało to bank ok. 1 mld zł), życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji banków Czarneckiego, usunięcie z KNF Zdzisława Sokala, przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, bo jest on zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego przez państwo.".

  Wynikałoby stad, że Chrzanowski chciał załatwić bardzo dobrze płatną posadę w banku swemu protegowanemu, niejakiemu Grzegorzowi Kowalczykowi, radcy prawnemu z Częstochowy {TUTAJ}.  Ujawnienie tych informacji wywołało burzę, a Chrzanowski natychmiast złożył dymisję.  W całej tej sprawie istotne są jednak daty.  Rozmowa Chrzanowskiego z Czarneckim odbyła się w marcu 2018, a Czarnecki złożył doniesienie do prokuratury dopiero 7 listopada.  "GW" napisała o tym 13 listopada.  Widać więc, że czekano z tymi wiadomościami aż 8 miesięcy.  Dlaczego?

  Czekano po prostu na odpowiedni moment.  Nadszedł on, gdy PiS odniósł sukces w wyborach samorządowych, a "GW" postanowiła przyćmić jakoś triumf Marszu Niepodległości.  Uruchomiono więc Leszka Czarneckiego, który nie mógł się przecież sprzeciwić postkomunistycznym służbom - swoim dobroczyńcom [dla niego samego obecne zamieszanie wcale nie jest korzystne].  Bloger Ja z Gdyni pisze dziś:

  "Pikanterii i coś do przemyśleń dodaje fakt, że dobrych parę lat temu, analogiczną rozgrywkę z nagrywaniem, tajnym podsłuchem i równie długim przetrzymywaniem dowodów, wykonał ówczesny redaktor naczelny GieWu i ojciec chrzestny tej gazety, główny ideolog III RP, Adam Michnik. [chodzi o "lubczasopisma"].
Może nawet to on był autorem pomysłu na rozegranie afery KNF?
   Leszek Czarnecki i jego, przebywający w cieniu mocodawcy, mieli też swoje własne powody, by rozdmuchać gorącą aferę.
Gdy w 2008 Rzeczpospolita opublikowała artykuł o powiązaniach miliardera ze służbami specjalnymi PRLu, to z dnia na dzień notowania spółek Czarneckiego spadły o 10%. Obecnie również ABW, CBA i prokuratura węszą przy imperium tego człowieka – głównie to sprawa Idea Banku i powiązań z piramidą Getback. To są możliwe, miliardowe działania, może nawet przekręty i jeżeli jakoś nie zatrzyma się dochodzeń, to wspólnicy, jawni i ukryci, mogą ponieść ogromne straty, a może nawet skończyć zbankrutowani w więzieniu.
A wiadomo, że najlepszą obroną jest atak, więc właśnie mamy aferę KNF.
Przy okazji stuknięto młotem w jak zwykle nieprzygotowaną łepetynę PISu, dano poważne ostrzeżenie premierowi Morawieckiemu i ponownie przypomniano Polakom, kto tak na prawdę rządzi.
A 250 000 manifestujących Polaków – patriotów z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości, to wesoły, nadmuchiwany autobus – bo co nam zrobicie? A my możemy was poważnie uszkodzić.
Na zakończenie pragnę przypomnieć: te niedobite komunistyczne służby specjalne, cywilne i wojskowe, to nie centrum decyzyjne kreujące naszą rzeczywistość. To dosyć sprawny wykonawca, sowicie opłacany i od dziesięcioleci posłuszny i sprawdzony przez międzynarodowych mocodawców z Centrum.
Jakiego Centrum? Najważniejszego oczywiście." {TUTAJ}.

  Inny bloger, Ewaryst Fedorowicz, przytacza {TUTAJ} ciekawy fakt:

  "Otóż dziennikarz der Onetu, p. Kamil Dziubka tłitnął sobie tak:
"A jeśli prawdą jest to, że pan K. z GetBack ma całą biblioteczkę z nagraniami, to jazda bez trzymanki dopiero się rozpoczyna. (…) Miał zdeponować nagrania w Izraelu.".

  Jest to niewątpliwie - ostrzeżenie ze strony niemieckiego Onetu pod adresem obozu rządowego.

elig / 14, listopada, 2018


Informujemy, iż korzystamy z informacji zawartych w plikach cookies. Użytkownik może kontrolować pliki cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies