Wobec intensywności całego sejmowego spektaklu związanego z wnioskiem PO o votum nieufności dla Rządu RP, mało kto zwrócił uwagę na niezwykle agresywne wystąpienie Kosiniaka-Kamysza w imieniu PSL. Bezczelność „ludowców” zwykle  nie wystaje ponad arogancję innych polityków totalnej opozycji, ale dziwne jest to, że akurat ich zachowanie nigdy nie natrafia na wystarczająco mocne napiętnowanie. Są wszędzie i wygadują rzeczy, w których kompletnie lekceważą historię własnych szkodliwych dla Polski działań, zaniedbań, a czasem przestępstw,  a im młodsi, tym bardziej bezczelni.

         Pojawiają się regularnie we wszystkich możliwych telewizjach. W wielu rytualnych spektaklach medialnych, w których sześciu polityków siedzi przy jednym stole, domagają się nieograniczonego czasu na wypowiedzi, mimo że ledwie przeczołgali się w wyborach, a i to dzięki oszustwom. Kiedy słyszę słowotoki Zgorzelskiego, Hetmana, Sawickiego, czy Struzika, a wcześniej Kłopotka, to zawsze traktuję to jako czas przerwy na reklamę i wychodzę na balkon na papierosa. A jednak nie da się uniknąć usłyszenia tego powtarzanego od lat argumentu, jakoby PSL jest partią, która ma 120-letnią tradycję. Co gorsza, nigdy nikt tego nie prostuje, choć  ten  PSL nie ma nic wspólnego z tradycją niepodległościową ruchu ludowego, a Wincenty Witos wytrzaskałby ich po gębach, gdyby wstał z grobu.

Kiedy Jarosław Kaczyński zaaranżował w rozmowach z ZSL i SD powstanie rządu T. Mazowieckiego, działacze ZSL otrzymali wielką szansę, by nawiązać do tradycji Witosa, ale poszli w zupełnie inną stronę. Tak naprawdę wybrali swoją drogę wtedy, gdy młody, pełen kompleksów, kompletnie niedoświadczony i licho odziany Waldemar Pawlak, na spiskowym spotkaniu na zapleczu sejmu przyjął propozycję zastąpienia Jana Olszewskiego na stanowisku Premiera RP. Wiedział w czym bierze udział, bo sam określił to słowem „gangsterka”, ale dostrzegł swoją szansę, drżący i zakłopotany przyjął instrukcje od samego Wałęsy i wytoczył drogę dla całego PSL – „uczestniczyć we wszystkim, nie przejmować się Polską, wykorzystać każdą możliwość, by brać dla naszych i dla siebie”. Właśnie tą drogą poszli i dalej idą. Historia PSL jest więc krótka i można ją wyrazić w języku quazi-biblijnym.

  Na początku był chaos, a w nim ZSL. Z chaosu i z ZSL wyłonił się PSL, a w Polsce, ku Jej szkodzie, rodziło się coraz więcej niszczącego zła. Wszelkie zło, które się wtedy tworzyło, tworzyło się i rosło z pomocniczym udziałem PSL. A nic z tego zła, które się wtedy rodziło, nie rodziło się bez pomocniczego udziału PSL. Tak było, ludzie to widzieli i spisali.

I musi też być proroctwo: Działo się tak do czasu, gdy Polacy zrozumieli, przypilnowali wyborów i PSL zniknął, a wraz z nim zaczęło znikać zło i Dobro zatryumfowało.          

Tak niewielu działaczy PSL rozumie, że uczestnictwo w rządzeniu może czasem przynosić profity, ale zawsze wiąże się z pełną odpowiedzialnością za wszystko co z tego rządzenia wynika.

Rafał Broda / 8, kwietnia, 2017